Kasia
Pisząc pierwsze słowa mojego świadectwa, wciąż myślę o tym, że jeszcze kilka tygodni temu zapierałam się go…, bo ,,ileż trzeba mieć odwagi by takie świadectwo napisać”. Użyła nawet słowa NIGDY!!! Dziś z ogromnym spokojem serca i pełną odpowiedzialnością za napisane słowa mogę poświadczyć, że dla Boga niema rzeczy niemożliwych.Nic nie dzieje się przypadkiem, wszystko jest po coś. Gdyby ktoś powiedział mi takie zdanie jeszcze ponad rok temu, pewnie bardzo by mnie to zabolało i pomyślałabym o tej osobie coś złego.
Ponad rok temu straciłam swoje ukochane dziecko. Kiedy leżała sama w Sali szpitalnej i chciała już tylko umrzeć, w pewnym momencie przyszło mi na myśl, że może pomoże mi różaniec. Niestety nie miała go ze sobą. Za paciorki posłużyły mi wtedy palce. Czemu różaniec? Czemu w ogóle jakakolwiek modlitwa? Przecież nie była jakoś mocno wierzącą osobą, bo wypada iść od czasu do czasu, zwłaszcza w święta. Dziś wiem, że Duch św. prowadził mnie i podpowiadał w sercu, co robić.
Kiedy straciłam siły na modlitwę wysłałam do mojej wtedy jeszcze znajomej, teraz siostry, prośbę o modlitwę za mnie. Ona nie wiedział o co chodzi, nie była świadoma, że spodziewałam się dziecka, bo wcześniej nie podzieliłam się tą wiadomością. W momencie straty dziecka niezmiernie ciężko podzieli się tą wiadomością, a jeszcze trudniej dzielić się cierpieniem, jeśli nie zdążyło podzielić się wcześniej radością. Po pewnym czasie wysłania prośby o modlitwę, ogarnął mnie niesamowity spokój, takie ciepło pod sercem. Wiem, że wtedy Pan Jezus rozpala moją wiarę, która zawsze we mnie była, ale nie umiałam jej wcześniej odkryć i cieszyć się nią. Wtedy, w tej właśnie chwili moje prośby zostały wyniesione na Mszę św. Na Wielkiej Raczy – o czym dowiedziałam się później. Wiem, że właśnie wtedy Pan Jezus z Maryją pomogli mi stawiać pierwsze kroki na mojej ,,nowej drodze”. Otrzymała od nich osobą, na której mogłabym się podeprzeć.
Dziękuję Ci Panie za moją siostrę Bożenkę. Z jednej strony miałam oparcie, ale co jeśli człowiek zaczyna przechylać się w tą drugą stronę? Z tej drugiej strony Pan Jezus postawił mojego męża i syna, którym dał siłę i zrozumienie.Wiem, że mąż na początku nie wiedział jak mi pomóc, ponieważ każde słowo i gest raniły, a zwykłe wyjście z domu na zakupy, czy na spacer, były dla mnie ogromnym wyzwaniem. Pan Jezus tchnął w mojego męża łaski, dzięki którym nasze małżeństwo przetrwało i umocniło się.
Dziękuję Ci Panie za męża i syna. Jezus kierował moimi krokami. Po obu stronach miałam filary, które mnie podtrzymywały, lecz nie spodziewałam się, że stawiając swoje pierwsze kroki mogę jeszcze upaść w tył i zamiast kroku do przodu zatrzymać się. Zatrzymałam się…, a raczej zatrzymało mnie zło, które w pewnym momencie wykorzystało moją słabość umysłu po stracie dziecka, uderzyło z taką siłą, że nie umiałam się przed tym obronić. Uderzyło z poczuciem winy, zaburzeniami łaknienia, z koszmarnymi snami, które powodowały, że ja jako dorosły człowiek, krzyczałam w nocy jak małe dziecko. Po przebudzeniu nie mogłam oddychać, takie dziwne uczucie jakby ktoś położył na mnie coś bardzo ciężkiego. Ogromny strach paraliżujący – nie mogłam się poruszać. Od tego momentu zły rozpoczął stawiać na mojej drodze osoby które mówiły: ,,Jesteś nikim”, ,,Nic nie potrafisz”, ,,Do niczego się nie nadjesz”. Podstępnie wkradł się do mojego umysłu i namawiał do samobójstwa. Potrafił tak mnie osaczyć, że w pewnym momencie zaczęła w to wszystko wierzyć. Wierzyć, że mój mąż i syn poradzą sobie znakomicie beze mnie, a nawet będą szczęśliwi. Skoro jestem zerem to i tak czy żyje, czy nie – nie robi różnicy. Zaczęłam szybko spadać, a wtedy uchwycił mnie Pan Jezus i w jednym momencie zabrał wszystko. Przytulił mnie do swojego serca. Dał siłę do gorącej modlitwy. Dał łaskę wiary. To On stoi za mną i kładzie na mnie swe ręce kiedy tylko lekko zaczynam przechylać się w tył. Pomaga w kolejnych krokach do przodu. Krok ku Bogu, ku swej Matce Maryi, która czeka na końcu mej drogi wyciągając miłosiernie swe ramiona.
Pan Jezus pokierował moimi krokami i trafiłam do wspólnoty Służebnica Ducha, w której mogę wzrastać w wierze. To wspólnota, a raczej tworzący ją ludzie, są motorem napędowym w kierunku lepszego poznania Jezusa. Dzięki nim mój rozwój wiary nie zatrzymał się na jednym etapie i może się ciągle rozwijać. Odkrywać jej piękno. We wspólnocie czuję się jak motyl, który rozpościera swe skrzydła do lotu. Dziękuję Ci Panie za ludzi ze Wspólnoty. Czasami zdarza się, że zły znów próbuje we mnie uderzyć i przychodzi ciężki dzień, wtedy staram się jeszcze więcej modlić. Chociaż to naprawdę nieraz sprawia ogromną trudność. Teraz już wiem, że wtedy trzeba się odbić i przeskoczyć to całe zło, a odskocznią jest właśnie gorąca modlitwa. Jeśli wydaje Ci się, że Jesteś sam, że nie masz siły, spojrzyj w prawo i lewo, poszukaj swych filarów, by one Cię podparły. A jeśli ich nie możesz dostrzec, odnaleźć, wiedz, że jest jeszcze ktoś kto idzie za Tobą, krok w krok. Ten, który Cię zawsze podtrzyma, mimo tego w jak trudnej sytuacji się znajdujesz. On Cię kocha! Jesteś Jego dzieckiem! Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych, tylko uwierz!
On do Ciebie mówi każdego dnia!
,,Albowiem Ja, Pan, jestem Bogiem twoim! Ująłem mocno twoją prawicę i powiadam Ci: Nie lękaj się!Ja cię wspomagam” (Iż 41, 13)
Kasia